Czy powstaną nowe bloki w Radomsku? Konflikt OSM z deweloperem

Rozgorzał na nowo konflikt Okręgowej Spółdzielni Mleczarskiej w Radomsku z deweloperem chcącym dobudować kolejnych kilka bloków tuż za płotem OSM.


Patodeweloperka, zastraszanie, a wstrzymywanie i uniemożliwianie działania firmy, czyli kto komu bardziej utrudnia funkcjonowanie

We wtorek, 15 października w urzędzie miasta odbyło się wspólne posiedzenie dwóch komisji: rozwoju miasta i planowania przestrzennego oraz gospodarki komunalnej i ochrony środowiska. Przedmiotem posiedzenia było pismo, które złożyła Okręgowa Spółdzielnia Mleczarska do radnych 19 sierpnia br. „w sprawie budowy 8 budynków mieszkalnych wielorodzinnych oraz pisma z 22 sierpnia br. w sprawie przystąpienia do sporządzenia planu ogólnego miasta Radomska”.

Prezes OSM Agata Kasperkiewicz, apelował na komisji, aby radni pochylili się nad tym wnioskiem, gdyż „wydawanie decyzji wbrew interesowi społecznemu – mając na myśli mieszkańców, pracowników OSM oraz rolników, na pewno wygeneruje konflikt, a w konsekwencji problemy z dalszą produkcją Spółdzielni”.

Do tej pory deweloper wybudował na działkach między ulicą Starowiejską a Owocową 8 bloków. Są one w znacznej odległości od zakładu OSM. Jednak plany zakładają dobudowania kolejnych 8 budynków mieszkalnych, które powstałyby na granicy z Mleczarnią. Zakład OSM obawia się iż wygeneruje to konflikt społeczny, który w konsekwencji doprowadzi do likwidacji zakładu.

Na szali waży się, więc los istnienia OSM, które funkcjonuje w Radomsku od 50 lat i daje zatrudnienie 380 pracownikom oraz potrzeba mieszkańców do posiadania własnego M, a co za tym idzie spożytkowania w taki czy inny sposób działki, którą prywatny inwestor odkupił od OSM.

Tak wypowiadały się strony na wtorkowej komisji:

W przypadku wydawania zezwoleń przy ulicy Jagiellońskiej dla innego inwestora, który chciał wybudować 2 bloki przy naszej zachodniej granicy, we wniosku urząd miasta świetnie argumentuje, dlaczego nie można takich zezwoleń wydać, bo będzie to zagrożenie dla istnienia zakładu i będzie to również zagrożenie wywołania konfliktu dla przyszłych mieszkańców, z uwagi na niedogodności, jakie generuje duży zakład produkcyjny, który działa 24 godziny na dobę. Zupełnie odwrotna sytuacja jest przy naszej granicy południowej. Tutaj wydawane pozwolenia i bieg opisany bardzo szczegółowo jest zupełnie inny. Tutaj próbuje się cały czas, zarówno wydawać zezwolenia na budowę, które jedno z tych zezwoleń zostało podważone w Naczelnym Sądzie Administracyjnym. Złożyłam też wniosek o wydanie decyzji środowiskowej. Czekamy na rozstrzygnięcie w SKO. Ani włodarze miasta, ani urzędnicy nie rozumieją tego samego zagrożenia, które jest w przypadku inwestora podnoszone i przez urząd bardzo dobrze opisane w uzasadnieniu o odmowie wydania takiej decyzji. Niemniej mieliśmy do czynienia z kancelarią prawną dewelopera, która bez żadnego skrępowania straszyła nas tym, że wystąpią o likwidację zakładu. Przesłali pierwsze strony pism do urzędu na pełnomocnictwo spółki, która jest inwestorem panów Kośny i Dobosz. I takie pierwsze strony pism zostały przesłane przed tym, jak panowie pojawili się w Spółdzielni i kontynuowali proces zastraszania zarządu, o ile nie wycofa swoich wniosków odstąpienia realizacji tej decyzji i nakłaniano nas do tego żebyśmy nie zaskarżali tej decyzji. Dzisiaj mamy powrót do tego samego – budowę kolejnych 8 bloków. A tak jak pisałam we wniosku, to osiedle wymaga przyjrzeniu się bliżej. Niestety ja też tam mieszkam i uważam, że jest to patologia budowlana. Nie widziałam nigdzie ścieżek rowerowych, które mają 180 metrów i wchodzą w płot, a drogi za płotem nie ma. Gdy dzisiaj zapytałam o to pana Kośnego, odpowiedział, że można sobie jeździć w tę i z powrotem. Nie można z mieszkańców robić wariatów. A na końcu mamy taką sytuację, w której wydanie takiej decyzji jest wbrew interesowi społecznemu. Nie myślę tutaj tylko o Spółdzielni, do której mleko oddaje 750 dostawców, a pracuje 380 osób. Myślę również o przyszłych mieszkańcach, którzy będą poddani konfliktowi, bo ich balkony będą wychodzić na hale produkcyjne i na plac manewrowy zakładu, którego wieża proszkownicza ma 20 metrów i żadne ekrany nie będą w stanie zabezpieczyć osiedla od takich niedogodności. I teraz pytanie co było pierwsze, kura czy jajko? Byliśmy tam 50 lat szybciej i my jako zakład będziemy pozbawieni prawa do nocnej produkcji, a to się prędzej czy później się stanie. To już dzisiaj możemy powiedzieć, że niestety zakład będzie musiał być zlikwidowany, bo ekonomicznie go nie utrzymamy. Rada patrząc na interes społeczny obu stron, ważne jest by pochyliła się nad tą sprawą. Spółdzielnia płaci 700 tys. zł podatku do miasta. Czy Spółdzielnia jest czymś co nie jest warte pochylenia się nad jej losem i bezpieczeństwem? Jak kupowałam tam mieszkanie, to pan Kośny mówił, że będą tam wielopoziomowe garaże. Dlaczego nie postawić tych garaży, przecież te 8 bloków, które już stoją nie mają garaży i one będą stanowić naturalną barierę – mówiła prezes OSM Agata Kasperkiewicz.

Dowiedziałem się, że jedna z działek OSM jest przeznaczona do sprzedaży. Zarząd chętnie się tej działki pozbył, gdyż objęte one są wieczystym użytkowaniem i generują duże koszty utrzymania. Wracając do dzisiaj, przez ostatnie 7 lat nie budowaliśmy tam nic i zaczęliśmy nieśmiałe próby żeby kontynuować, tym bardziej, że mieliśmy bardzo dużo zapytań o mieszkania. Otrzymaliśmy decyzję o warunkach zabudowy i już w zasadzie dokumentacja była złożona do pozwolenia, ale odwołanie Mleczarni było na tyle skuteczne, ponieważ spółka nazwała ten etap budowy, jako etap 3, więc uznano, że firma buduje już powyżej 2 hektarów, w związku z czym należy zrobić decyzję środowiskową. I choć ta decyzja została wydana, znowu została zaskarżona. Mleczarnia działa na przeciąganie tej sprawy. A mieszkania są potrzebne. Wiemy, że około 2 tysięcy ludzi dojeżdża codziennie do strefy i tych mieszkań brakuje. A deweloperzy budują z własnych środków i na własne ryzyko, a ponieważ, że te działki zostały tam powyżej 2 hektarów, to obciążenie tylko za tą działkę jest to prawie 60 tys. zł rocznie. Kto zdoła utrzymać firmę, by tyle płacić? Szukamy inwestora zastępczego, który być może chciałby kupić tą działkę. Ale nikt nie kupuje działki w ciemno. Jeśli tej decyzji o pozwoleniu na budowę nie otrzymamy, to będzie się to przeciągać. Jest to dla nas sytuacja nie do przyjęcia. Z tego samego powodu OSM zadecydował o sprzedaży tego terenu, żeby go nie utrzymywać. Tym bardziej, że to nie są tylko koszty podatku, ale też sprzątania. Teren był podpalany, cały czas generuje jakieś koszty. To jest na nasze życzenie, kupiliśmy tą działkę i musimy sobie jakoś radzić, ale generalnie chcielibyśmy albo się jej pozbyć, sprzedać, albo wybudować. Bloki również generują kilkaset tysięcy złotych rocznie podatków od nieruchomości do budżetu miasta – mówił Zygmunt Kośny, jeden z właścicieli spółki.

Nie możemy grać na emocjach. Przyszliśmy tutaj żeby konstruktywnie porozmawiać. Jako ludzie związani z Radomskiem od pokoleń, nie chcemy żadnej krzywdy wyrządzić Mleczarni. Nie jesteśmy tylko deweloperem, jesteśmy również dużym pracodawcą. My również jako grupa SKB zatrudniamy sporą ilość ludzi i wiemy, co to znaczy produkować, spełniać wszystkie normy, wiemy co to znaczy zatrudniać pracowników, jaka to jest odpowiedzialność. W 2008 roku otrzymaliśmy pozytywną WZ prawomocną na to żeby to osiedle było wybudowane w takim stanie o jakie za chwilę będziemy wnioskować. Wtedy Mleczarnia nie wnosiła swoich uwag, ani obaw, nie było problemu amoniaku, 20 metrowej wieży, ani insynuacji, że będziemy tworzyć jakiś konflikt społeczny. Dzisiaj Radomsko potrzebuje mieszkań. Chcemy je budować jak najtaniej i sprzedawać z jak najlepszą korzyścią dla naszego społeczeństwa. Jednocześnie bloki będą generować dodatkowy przychód do urzędu miasta, będzie wpływ z PIT-ów mieszkańców, którzy będą zameldowani w tych nowych blokach. Mam nadzieję, że przyczynimy się do poprawy jakości nie tylko ilości lokalów, ale przysłużymy się do budżetu Radomska. Mogę powiedzieć, że to my jesteśmy pokrzywdzeni, bo patrząc na to, jak blokuje się nam możliwość realizacji tego projektu, płacimy podatki za pustą działkę i ile stracili też państwo, nie mając mieszkań oraz podatku i przychodu z podatku z mieszkańców tychże bloków – mówił Bartłomiej Dobosz, właścicieli spółki.

Jako urząd miasta jesteśmy organem, który wydaje decyzje i musimy zachować bezstronność. Kwestia budowy bloków na tym terenie została przesądzona w 2010 roku w momencie, kiedy powstawało studium uwarunkowań zagospodarowania przestrzennego i teren ten został przewidziany jako zabudowy wysokiej i nie przewidziano w nim żadnego pasa buforowego między Spółdzielnią, a tymi zabudowaniami. Procedowaliśmy plan zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu, ponieważ bodajże w 2017 roku była dyskusja na ten temat, czy te bloki powinny tam powstać. Podjęliśmy uchwałę o przystąpieniu do planu przestrzennego zagospodarowania. Zgodnie z tym planem, a plan miejscowy musi być zgodny ze studium, w którym nie mogliśmy przewidzieć nic innego, jak zabudowę mieszkaniową wysoką. Dodatkowo na rysunku studium mamy drogę na południe od bloków, które już tam powstały, jako drogę, która powinna w tym planie funkcjonować. W momencie, kiedy procedowaliśmy plan, okazało się, że to budzi protesty wśród mieszkańców, którzy znajdują się na południe od tego osiedla, aby tam zaprojektować drogę na południe, czyli łączącą ulicę Owocową z ulicą Starowiejską. Wtedy też została podjęta decyzja, że dopóki nie zostanie wydane studium uwarunkowań zagospodarowania przestrzennego, to procedowanie tego planu nie ma sensu. Procedowaliśmy studium, niestety nie było wśród radnych woli, aby uchwalić ją w takim zakresie, w jakim zostało to przez urbanistów ustalone, więc studium nie powstało. W międzyczasie zmieniło się prawo, mówiące o tym, że studium odgrywa jakąkolwiek rolę do czasu uchwalenia planu ogólnego, które jako miasto mamy obowiązek uchwalić do 1 stycznia 2025 roku. Przystąpiliśmy do zmiany planu ogólnego. Wnioski do planu ogólnego złożyła Spółdzielnia. Mamy w tej chwili wyłonioną firmę, która proceduje szczegółowy zakres planu ogólnego. Pewnych konfliktów by nie było, gdyby zarząd Spółdzielni sprzedając te grunty, wydzielił pas ochronny od zakładu, który zabezpieczałby interesy Spółdzielni. Decyzja o warunkach zabudowy, która była w 2017 roku wydana, przeszła cały proces odwoławczy, kolegium dwukrotnie utrzymało ją w mocy, Sąd uchylił tą decyzję z powodu tego, że potraktowano jako kontynuację inwestycji, która została do tej pory zrobiona, a że była powyżej 2 hektarów, w ustawie jest zapisane, że jeśli pod zabudowę przewiduje się powyżej 2 hektarów to może to potencjalnie oddziaływać na środowisko, a skoro tak to powinna zostać wydana decyzja środowiskowa. I tylko z tego powodu ta decyzja o warunkach zabudowy została uchylona. Zgodnie z prawem zapytaliśmy organy, które taką decyzję środowiskową opiniują o to, jakie są uwarunkowania oraz czy konieczne jest stworzenie raportu o oddziaływaniu na środowisko. Dostaliśmy odpowiedź, że nie ma konieczności sporządzania raportu oddziaływania na środowisko. Instytucje, które opiniowały uznały, że takie osiedle nie emituje tak dużych zanieczyszczeń, które spowodowały by zmianę warunków środowiskowych, więc nie ma potrzeby by inwestor robił raport o oddziaływaniu na środowisko. Od decyzji odwołanie złożyła Mleczarnia, sprawa odwołania jest teraz w SKO – mówił prezydent Jarosław Ferenc.

Pan prezydent powiedział, że to rada nie przyjęła studium, nie mogę się z tym zgodzić. Nie przedstawił pan w ostatecznej wersji tego studium do przyjęcia radzie i zrezygnował z dalszego opracowania. Karygodnym jest też, że przez tyle lat nie wykonał pan uchwały rady miejskiej. Ponieważ, gdyby pan miał odwagę do podjęcia określonych decyzji przy opracowaniu tego planu, to dziś mielibyśmy ten problem rozwiązany. To pan jest od tego żeby planowanie przestrzenne w tym mieście zostało w taki sposób uchwalone żeby zabezpieczało każde interesy – mówił radny Rafał Dębski.

Nie oceniam czy są państwo patodeweloperami, chociaż ta informacja, którą pani prezes przedstawiła, że w stosunku zarządu Spółdzielni kierowane były groźby, myślę, że stawia poważny znak zapytania do etycznego prowadzenia biznesu. Ale nie to jest przedmiotem naszego spotkania. Jednak nie było by patodeweloperów, gdyby nie patourzędnicy. Warunki do działania dla tego rodzaju inwestycji są stwarzane przez urzędników i z reguły są stwarzane przez ich zaniedbania. Przez te 8 lat prezydent nie był w stanie doprowadzić do urbanistycznego uporządkowanie tego terenu – mówił radny Michał Spólnicki.

Bardzo sobie cenię OSM, bo ma już długą historię i nie chciałbym żeby ograniczać w jakikolwiek sposób działalność związaną z budownictwem mieszkań – mówił radny Grzegorz Minecki.

W procesie sprzedaży działki uczestniczy również rada nadzorcza. Rada nadzorcza była powiadomiona przez pana Kośnego, że na tym terenie będzie budował fabrykę domków kanadyjskich, a wybudował bloki. Nigdzie później na piśmie do niczego się takiego nie zobowiązał, niemniej ustanie tak przekonywał prezydium rady. Użyłam takiego sformułowania o patodeweloperce z uwagi na to, że nie może być tak, że oddziela się część osiedla fikcyjną ścieżką rowerową po to, aby mieszkańcy nie mieli prawa wypowiadania się w kwestii dalszej budowy. Jeszcze raz powiem, że jak kupowałam tam mieszkanie to pan Kośny mówił, że dalej powstaną garaże. Rozwiązałoby to wszelkie problemy. Byłaby to naturalna zapora, a mieszkańcy swoje miejsca parkingowe. Mówimy teraz o powstaniu finalnie 16 bloków, która mają być zbliżone do granicy zakładu. Radomsko ma miejsca, w którym może się rozwijać. Niekoniecznie muszą to być miejsca, które będą zagrażały istnienia zakładu – mówiła prezes OSM.

Grożenie komukolwiek to jest nie prawda. Chcemy zakończyć proces inwestycyjny, który zaczęliśmy wiele lat temu. Insynuowanie przez panią prezes OSM, że będzie to stanowić zagrożenie dla nowych mieszkańców, są to daleko idące abstrakcje, przecież nikt nie będzie przykrywał peleryną niewidką Mleczarni w czasie procesu sprzedaży nabywcą tych mieszkań. Gdyby było chociaż trochę woli do porozumienia się między spółdzielnią a nami, to pewne zapisy w akcie notarialnym, które moglibyśmy jako wzór sprzedaży mogłyby się tam znaleźć, że potencjalny kupujący tego co się pani prezes boi wyłączeń nocnej zmiany mogłoby zawrzeć, że kupujący widzi i wie z czym z sąsiaduje. Proces inwestycyjny, który zaczęliśmy na tej działce od początku miał na celu zabudować ją w całości – mówił Dobosz.

Pan Dobosz mówił, że nigdy nie było żadnego zastraszania. Mam dwa pisma, które temu przeczą. Z pełnomocnictwa pana Dobosza i Kośnego kancelaria w 2018 roku wystosowała do nas dwa zawiadomienia, które w mailu napisali, że złożą o ile my nie wycofamy się z naszych racji. Jedno to było zawiadomienie o okolicznościach uzasadniających wydania decyzji w przedmiocie wstrzymania działalności zakładu stwarzającego zagrożenie dla zdrowia ludzi i to miało być skierowane do Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska. A drugie pismo, żeby być pewnym, że zakład będzie co najmniej ograniczony, skierowano do SKO wniosek o stwierdzenie nieważności decyzji w przedmiocie udzielenia pozwolenia zintegrowanego. A jeśli się nie posiada pozwolenia zintegrowanego, eliminuje zakład z wszelkiej działalności. Nie prawdą jest, więc że nie byliśmy zastraszani. Byliśmy i to na takim poziomie, który w biznesie nie powinien mieć miejsca – dodała prezes OSM.

W odpowiedzi pan Dobosz wskazał, że „każdy ma prawo wnieść pismo odnośnie zintegrowanych pozwoleń, czy innych dokumentacji, które muszą być zgodne z przepisami”.

Na razie jesteśmy na etapie decyzji środowiskowej, projektowanie jeszcze przed nami. Z pewnością będziemy te bloki tak projektować by jak najmniej było bezpośredniego widoku na Mleczarnię. Nie będziemy zakłamywać rzeczywistości. Każdy kto będzie tam kupował mieszkanie będzie wiedział, że jest tam Mleczarnia, że kupują mieszkanie po sąsiedzku z Mleczarnią na ładnym osiedlu z zabezpieczeniami w postaci okiem akustycznych czy ekranów dźwiękochłonnych. Nie dajmy się zwariować, że będą się tworzyć grupy opozycyjne do mleczarni – mówił Dobosz.

Na komisji udzielono również głosu mieszkańcom, którzy nie wskazywali, by Mleczarnia stanowiła zagrożenie względem hałasu. Jak skazywano wcześniej dochodziło tam do podpaleń, teren był jednym wielkim nieużytkiem i jak można sobie wyobrazić działy się tam rożne sytuacje, często niebezpieczne. W pobliżu są szkoły, sklepy, co ma być dodatkowym atutem na zakup mieszkań w tej lokalizacji.

Kontrola wydziału rozwoju miasta

Ostatecznie radni zagłosowali nad wnioskiem o przeprowadzenie kontroli w wydziale rozwoju miasta „w sprawie przestrzegania procedur w sprawach o ustalenie warunków zabudowy na terenie miasta Radomska”.

Jako rada nie jesteśmy organem, który może w jakikolwiek sposób wpłynąć. Musieliśmy zapoznać się z tematem. Wpłynęły pisma do wszystkich radnych oraz do prezydenta, odnośnie wydanych warunków zabudowy. To co w tych pismach zostało zawarte na pewno wzbudza wiele wątpliwości i zaczęliśmy sprawdzać temat pod kątem innych inwestycji, które są planowane w mieście. Jeżdżąc po mieście i widząc problem, czy to bloków przy ulicy Dobrej, czy o wydanych warunkach zabudowy na ulicy Krasickiego na też zabudowę wielomieszkaniową. Odnoszę wrażenie, że w Radomsku tam, gdzie mamy jakikolwiek mały kawałek działki, na którym da się postawić blok czy inną zabudowę wielomieszkaniową, to tam próbujemy wsadzić bloki. Wydaje mi się, że nie na tym rzecz polega. Jest wiele miejsc takich, gdzie ludzie kupowali działki, inwestowali swoje pieniądze, a teraz się okazuje, że za płotem powstanie im blokowisko. Będziemy się przyglądać i sprawdzać. Stąd też wniosek o kontrolę w wydziale rozwoju miasta. Chcemy zobaczyć jak we warunki są wydawane. Zdecydowanie będziemy się pochylać nad zintensyfikowaniem prac nad planem zagospodarowania – mówiła radna Aleksandra Warnke-Mazur.



Czytaj też: Nowy komendant policji w Radomsku. Funkcję powierzono mł. insp. Wojciechowi Auguścikowi

Exit mobile version