NIE MA RZECZY NIEMOŻLIWYCH, MICHAŁ LUDWICZAK POKONUJE SWOJE SŁABOŚCI

Poznajcie historię smutną, ale też wzruszającą, dającą siłę i wiarę, że można. Michał wiódł normalne, zwyczajne życie. Skończył radomszczański „Elektryk” i pracował w sklepie z komputerami. Był zdrowy w pełni sprawny, pełen planów i ambicji. 18 stycznia 2009 roku – feralna data, która zmieniła jego życie bezpowrotnie…

To była niedziela.  21- letni wówczas Michał wracał z dyskoteki. Powrót do domu był długi i bolesny, trwał 224 dni. Nieopodal domu potrącił go radiowóz policyjny… – Ten jeden dzień przekreślił wszystkie moje plany. Ludzie, którzy mają dbać, pilnować porządku i działać zgodnie z prawem wyrządzili mi ogromną krzywdę. Znalazłem się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie jednocześnie – mówi nam Michał Ludwiczak.

Winnym wypadku został Michał, żeby tego było mało poszkodowany chłopak miał zapłacić za zniszczenia radiowozu. Po apelacji w sądzie, sprawę umorzono. Jego stan był ciężki, diagnozy nierokujące. Stłuczenie pnia mózgu, złamanie kości skroniowej i ciemieniowej, złamanie żuchwy oraz kości prawego podudzia. Dwa i pół miesiąca na Oddziale Intensywnej Opieki Medycznej w Bełchatowie minęło szybko. Po wypadku rodzina szukała pomocy w szpitalach w całej Polsce. Najpierw śpiączka, potem półroczny pobyt w szpitalu. Jeszcze w śpiączce Michał został przewieziony do Bydgoszczy. I tak mijały tygodnie. Aż w końcu w sierpniu tata Michała przywiózł go do domu. Pierwsze cztery miesiące po wypadku Michał był w śpiączce, później jego stan lekko się poprawił. Na początku kontakt z chłopakiem był utrudniony. Dopiero w Bydgoszczy został „przebudzony”. Pierwsze jego wspomnienia po wypadku sięgają do szpitala w Bydgoszczy. W 2010  r. Michał trafił do Centrum Rehabilitacji Gałuszka&Romanowski w Bielska Białej pod baczne oko Wojciecha Romanowskiego. I tak pozostało do dziś. Choć aktualnie Michał ma 33 lata i na co dzień mieszka w swoim rodzinnym domu w Koźniewicach (gm. Kamieńsk) to często jeździ do Bielska na rehabilitację.

Życie Michała po wypadku zmieniło się o 180 stopni

Michał ma niedowład prawostronny. W asekuracji osób trzecich jest w stanie poruszać się samodzielnie. – W pewnym momencie miałem dość życia w czterech kątach, salach szpitalnych i domowych pokojach. Po wypadku większość znajomych oddaliła się ode mnie. Nie mogąc wychodzić, bawić się jak moi rówieśnicy zostałem samotnikiem – opowiada ze smutkiem.

W 2013 r.  Romanowski Wojciech zorganizował pokaz rowerów trójkołowych poziomych. Jak się okazało Michał mógł jeździć na tym rowerze. Była to dla niego ogromna szansa, choć jak sam przyznaje wcześniej nie przepadał za jazdą na dwóch kółkach. Dzięki pomocy finansowej dobrych ludzi Michał kupił wymarzony rower. Na początku były próby wokół domu, potem kilka kilometrów po okolicy. Najpierw były przejażdżki z tatą, potem Michał zaczął jeździć sam. I tak narodził się pomysł, aby przejechać Polskę na rowerze. I tu pojawia się dawny kolega Jarek Brzozowski. To on pomógł zrealizować jego marzenia.

Chęć życia i odważny plan..

Przejechać Polskę od morza aż do gór. 15-osobowa wówczas grupa wyruszyła z mola w Brzeźnie. Celem było Morskie Oko. Udało się. Zachęceni pierwszym sukcesem, rowerowi podróżnicy udali się nieco dalej. Rok później pojechali na Most Karola do Pragi. Wracając żartowali że, wszystkie drogi prowadzą do Rzymu…

Postanowili to sprawdzić. Na początku nie było to łatwe. Zapowiadały się dwa tygodnie jazdy na rowerze. Michał nie był pewny czy podoła. Tak zaczęła się najważniejsza walka w jego życiu. Akcja „Pokonać Siebie” pokazała, że w życiu możemy zrobić wszystko czego tak naprawdę pragniemy.

Nie ma ograniczeń! One są tylko w naszych głowach

Michał, który jest niepełnosprawny, a jeden z lekarzy powiedział, że złoży się jak scyzoryk, pokonał drogę do Rzymu na trójkołowym, poziomym rowerze. Dziennie pokonywali od 90-170 kilometrów. W dwa tygodnie pokonali dystans 1632 kilometrów.

Oczywiście nie brakowało trudniejszych momentów i chwil zwątpienia. Do Rzymu Michał pojechał z przyjaciółmi i tatą. 6 osób na rowerach i dwie w busie, które ich asekurowały. Wspólnie zwiedzali „Miasto Bogów”.

– Chciałem pokazać niepełnosprawnym, ale też i pełnosprawnym ludziom zupełnie zdrowym, że nie ma rzeczy niemożliwych. Wszystko czego się chce można zrealizować. Wszystkie ograniczenia są w naszych głowach – podkreśla Michał.

Pewnie wielu z was zastanawia się skąd taka motywacja, upór?

Gdy pytam o to Michała, mówi jedno: „Ja po prostu chce żyć. Najważniejsze jest chcieć”.

Michał nie rozmyśla, nie rozpamiętuje tego złego co się wydarzyło. Nie żyje przeszłością, ani tym co by było gdyby? On żyje tu i teraz. Skupia się na tym, aby było tylko lepiej. 

Choć Michał radzi sobie z wieloma czynnościami, nie jest do końca samodzielny. Najlepszym przyjacielem i największym wsparciem dla Michała jest jego tata Marek. Choć Michał ma 33 lata, sam przyznaje, że dla niego od momentu wypadku czas się zatrzymał. Znajomi mają rodziny, często wyemigrowali do innych miast lub krajów. Michał dopiero nadrabia zaległy czas. Jego największym marzeniem jest normalnie żyć. A zarówno w naszym mieście jak i kraju jest wiele ograniczeń dla osób niepełnosprawnych.

– Mnóstwo imprez integracyjnych jest organizowanych dla zdrowych ludzi. A dla chorych? – Nic dziwnego, że osoby niepełnosprawne czują się wykluczone. Czują, że są społeczeństwu niepotrzebne. Pomimo, że jest o wiele lepiej niż było, to do doskonałości dużo jeszcze brakuje. Jest to przykre, ponieważ zazwyczaj niepełnosprawnym stajemy się z nie swojej winy… – zauważa Michał  Ludwiczak.

W mieście brakuje inicjatyw dla ludzi niepełnosprawnych. A im integracja, wyjście z domu, poczucie, że są potrzebni a nie izolowani jest bardzo potrzebne. Zdrowi ludzie często zamykają się w swoich kręgach. Wielu z nas boi się nawiązać kontakt z osobami niepełnosprawnymi, a przecież oni są tacy jak my. To, że ktoś kuleje lub niedosłyszy nie oznacza, że jest gorszy.

Aby zacząć samodzielnie funkcjonować Michał oprócz rehabilitacji sporo ćwiczy. W domu ma odpowiedni sprzęt. Kolejną jego pasją jest czytanie książek. Oparte na faktach, reportaże, biograficzne motywują go do działania.

-Trzeba żyć tym co jest teraz a nie wracać do wspomnień. Życie toczy się dalej. Może głupio to zabrzmi, ale dopiero po wypadku zaczynam czerpać radość z życia – podkreśla.

W przyszłym roku wraz z Jarkiem Brzozowskim, Michał planuje kolejne wyjazdy – szczegółów nie zdradza. Planów i możliwości jest wiele, problem jest jeden – finanse. A właściwie ich brak. Rehabilitacja jest bardzo kosztowna. Michał współpracuje z Fundacją Nadzieja. Jeśli chcecie pomóc temu niesamowitemu chłopakowi w walce o normalne życie, możecie to zrobić wpłacając nawet najdrobniejsze kwoty na jego konto w fundacji. Każda złotówka się liczy. Pomóżmy mu pokonać wszystkie przeciwności.

Jeżeli chcesz pomóc Michałowi możesz to uczynić. W tym celu została zorganizowana zrzutka. https://zrzutka.pl/6k5w54

Aby przekazać 1 proc. podatku na leczenie i rehabilitację Michała trzeba w rozliczeniu podatkowym wpisać następujące dane: Nazwa OPP- Fundacja Nadzieja Osób Poszkodowanych w Wypadkach Drogowych. NR KRS- 0000198280 z dopiskiem: 1% na leczenie i rehabilitację Michała Ludwiczaka.

Z Michałem Ludwiczakiem rozmawiała Karolina Majewska

 

Exit mobile version