IWONA MAZURKIEWICZ Z „SANATORIUM MIŁOŚCI” O PROGRAMIE, MIŁOŚCI I ŻYCIU [WYWIAD]

Reklama

Miła, uśmiechnięta, zadowolona. Codziennie udowadnia, że życie na emeryturze może być fajne. Ma wiele pasji i zamiłowań. Zyskała sławę dzięki programowi “Sanatorium Miłości”. Radomszczanka Iwona Mazurkiewicz opowiada nam o sobie, o życiu i o tym, że najważniejsze jest pozytywne nastawienie.

– Urodziłam się w Radomsku. Z wykształcenia jestem fizjoterapeutką. Wielu radomszczan może kojarzyć moją osobę, ponieważ kiedyś prowadziłam sklep kosmetyczny. Moje życie nie zawsze było łatwe, ale mimo tego nie poddaję się. Mieszkałam i pracowałam kilka lat w Anglii a potem w Holandii. Do Polski wróciłam półtora roku temu. Teraz nareszcie cieszę się swoim miejscem na ziemi. Spełniło się moje marzenie. Mam dom w lesie na obrzeżach Radomska. Bardzo cenię sobie to miejsce. Teraz jestem na etapie zakładania ogrodu. Jest zimno, ale kiedy zrobi się tylko ciepło spędzam tam całe dnie. Co prawda, praca przy zakładaniu ogrodu jest ciężka, ale uwielbiam to robić.

Skąd pomysł aby wystąpić w programie?

– Nie ukrywam, że bardzo rzadko oglądam telewizję. Nie oglądałam pierwszej edycji, nie znałam fabuły programu. Dopiero moja koleżanka usiłowała mnie namówić do udziału w nim. Na początku nie byłam zainteresowana. Nie miałam na to czasu. Dopiero po długich namowach drugiej osoby – mojej sąsiadki, zdecydowałam się. Choć od niespełna roku jestem na emeryturze, emerytką się nie czuję. Odkąd nie pracuję, zajmuję się ogrodem przy swoim domu. Prowadzę intensywne życie, mam wiele obowiązków. Po namowach zdecydowałam się pojechać na casting. Dopiero przed samym wyjazdem obejrzałam zwiastuny programu. Ja nawet nigdy wcześniej nie byłam w sanatorium. Teraz jestem niezmiernie wdzięczna moim koleżankom, że znalazłam się w tym programie. To były piękne chwile i wielka przygoda. Udział w programie nie był tylko chęcią znalezienia sobie miłości czy przyjaźni. Chciałam zasmakować czegoś nowego, poznać nowych ludzi. Bardzo szeroko patrzę na świat i staram się dostrzec piękno we wszystkim. Rzadko zdarza mi się krytykować, zawsze wolę widzieć pozytywne strony życia. Uwielbiam obserwować starszych ludzi, którzy są bardzo empatyczni, przekazują sobie uczucia poprzez najprostsze gesty. To mnie inspiruje i pokazuje, że miłość oparta na głębokiej przyjaźni owocuje na stare lata.

Jakie były pani oczekiwania?

– Jadąc tam nie wiedziałam z kim się spotkam. Do programu zgłosiło się ponad 3 tys. chętnych. W programie bierze udział 12 uczestników. Samo przejście przez castingi było ogromnym wyróżnieniem. Program jest odbierany bardzo różnie. Niektórzy mówią, że nasze miejsce jest przy wnuczkach a nie na zabawach w telewizji. Myślę, że program stworzono aby pokazać, że czas na emeryturze może być pięknie spędzony również przy wnukach. Ja kocham swojego wnuczka ponad życie, ale nie zapominam przy tym o sobie. Emerytura to może być czas aby wyjść do ludzi, nie zamykać się w domu. Aby być aktywnym niezależnie od kondycji fizycznej. Ruch jest bardzo ważny, pobudza naszą chęć do życia.

Jak pozostali uczestnicy programu?

– Pomysłodawcy programu chcieli pokazać różne typy osobowości. Tak jak w życiu. Każdy jest inny. Myślę, że wybór uczestników był doskonały. Choć bywały spięcia. Jest Wiesia, która jest troszkę apodyktyczna. Stara się dyktować nam warunki. Jest to program dla ludzi, aby mogli obejrzeć w jakiej formie są seniorzy. Wszystko co dzieje się w programie jest naturalne. Nasze sceny, zachowania nie były wyreżyserowane. Twórcy programu proponowali nam różne zabawy i aktywności sportowe. Czasami operatorzy kamer wchodzili do pokoju, kiedy byliśmy jeszcze w piżamach.

Był stres?

– Oczywiście, zwłaszcza na początku. Z czasem się rozluźniliśmy. Myślę, że na mojej twarzy widać stres w pierwszym odcinku. W Warszawie kiedy miałam przyjemność być na konferencji wyglądałam już inaczej. Wtedy czułam się pewniej. Pomału przyzwyczajam się do obecności kamer. W takich sytuacjach myślę, że kamer po prostu nie ma. To pomaga mi się rozluźnić. Kręcąc program nigdy nie wiedzieliśmy co nas czeka. Wyjeżdżaliśmy busem w nieznane. Twórcy programu sugerowali nam tylko jak się ubrać. Produkcja przygotowała fajne atrakcje. Miałam okazję pierwszy raz w życiu polecieć paralotnią. To były ogromne emocje.

Jak to wygląda od kuchni?

– Dużym zaskoczeniem było dla mnie, że tworząc taki program zatrudnionych jest aż tylu ludzi. Przygotowanie jednej sceny trwa czasami od dwóch do trzech godzin. Ciężka praca operatorów kamer, dźwiękowców. Czasami nawet dla 15- minutowej sceny musieliśmy poświęcić kilka godzin. Z trzech dni powstaje jeden 45-minutowy odcinek. To co jest na ekranie to migawki naszych zdarzeń. Oczywiście nie mogę do końca zdradzać tego co się działo na planie. Powiem tylko, że panowała miła atmosfera choć nie zabrakło też starć czy kłótni. Mimo to, wspominam ten czas bardzo pięknie. Spędziłam cudowną, słoneczną jesień w dobrym towarzystwie.

Spotyka się Pani z krytyką?

– Tak, myślę że jak każdy z nas. Nie raz słyszę, że założyłam za krótkie spodenki, albo jestem za bardzo opalona. Jestem jaka jestem i dopóki ja się dobrze z tym czuję, chcę taka być. Mam swój styl. Jeśli komuś się to nie podoba, to jego problem. Ja nikomu nie zwracam uwagi. Dlaczego osoba, która ubierze się inaczej jest krytykowana? Może to, że spędziłam tyle lat na zachodzie otworzyło mnie na różnorodny styl i dowolność ubioru. Mam także zmarszczki, z których się cieszę, bo to oznaki starzenia. Starzenie jest piękne, przecież nie każdy z nas ma taki przywilej. Na starość trzeba umieć się akceptować takim jakimi jesteśmy i dawać sobie nawzajem to piękno, poprzez słowa, gesty, przytulanie. Najważniejsze jest, żeby być razem, zwłaszcza w tych ciężkich chwilach. Czasem słyszę komentarze, że w programie wzięła udział grupa zwariowanych osób, która pojechała się bawić. My byliśmy tylko wypożyczeni na potrzeby telewizji aby pokazać i dać alternatywy seniorom. Do chodzenia na kawę czy na tańce nie zawsze potrzebne są duże pieniądze. Emerytury nie są wysokie, ale można szukać aktywności blisko siebie. Są Uniwersytety III Wieku. W mieście pojawia się coraz więcej możliwości dla seniorów. My chcemy żyć, bawić się. Ja swoją wydolność oceniam na 30 lat. Opakowanie mi się zmienia, lecz nie czuję tego upływu czasu. Jedni starzeją się wolniej inni szybciej. To zależy od nas samych. Dbajmy szczególnie o szczupłą sylwetkę i profilaktykę.

Jest Pani rozpoznawalna?

– Zaczynam być rozpoznawalna. Jest to fajne i miłe. Widzę radość ludzi, że to radomszczanka w postaci mojej osoby reprezentuje miasto w programie. Absolutnie nie czuję się jak gwiazda. Bo jestem normalną, aktywną seniorką. Chcę dawać innym uśmiech i radość. Na zachodzie jest to norma. Życie jest ciężkie, każdy z nas dźwiga balast doświadczeń. Jestem otwarta na nowe znajomości i rozmowy. Jeśli mogę dać choć namiastkę mojej radości drugiemu człowiekowi to czemu nie? Kocham jak ludzie się cieszą. W poniedziałek 17 lutego o godz. 17 w Miejskim Domu Kultury odbędzie się spotkanie ze mną, w sali kameralnej. Już dziś zapraszam zainteresowanych mieszkańców Radomska.

Kiedy odszedł Pani drugi mąż?

– W 2010 r. To była ogromna tragedia. Półtora roku po jego odejściu modliłam się o śmierć. Wtedy pojawił się u mnie wyrok – guz trzustki. Dziękowałam Bogu bo myślałam, że przeniosę się do niego. Jednak udało mi się pokonać chorobę, widocznie mam coś jeszcze do zrobienia. Mam dla kogo żyć. Mam cudowną rodzinę – syna, wnuczka i synową. Urodziłam dwóch synów z poważnymi wadami serca. Na tamtą chwilę w Polsce nie było metod leczenia. Pierwsze dziecko zmarło. To jest ból w sercu, który noszę całe życie. Mój drugi syn był wyrwany ze śmierci. I to był najpiękniejszy moment w życiu, kiedy narodził się na nowo. Na szczęście podczas kryzysu wojennego udało mi się wyjechać do Holandii i uratować mojego syna. Gdyby nie to, Marcin zapewne podzieliłby losy Łukasza. Myślę, że każdy z nas ma swój ból w sercu. Ciężko otrząsnąć się z pewnych tragedii.

Skąd wieczny uśmiech na Pani twarzy?
– Chyba się już z nim urodziłam. Od dziecka byłam aktywna, szalona. Przyjęłam sobie takie motto życiowe, że moje traumy i przeżycia są tylko moimi zmartwieniami. Jeśli ktoś sobie życzy, mogę się tym podzielić. Nie chcę robić z siebie męczennicy, osoby smutnej, depresyjnej. Jeszcze trudniej byłoby żyć. Oczywiście tamtych zdarzeń się nie wymaże z pamięci, ale zawsze umiałam cieszyć się nawet najmniejszymi rzeczami. Podczas castingów rozmawiałam z psychologiem blisko dwie godziny. Specjalistka powiedziała, że jestem jednym przypadkiem na milion, że po takich traumach potrafię się cieszyć i zarażać innych optymizmem.

Co dają marzenia?

– Kiedyś lubiłam marzyć i te moje sny się spełniały. Od chwili śmierci mojego męża jestem bardziej ostrożna, ale ważne jest abyśmy nie bali się marzyć. Polecam być niepoprawnym optymistą. To działa.

Mieszkała Pani wiele lat za granicą. Skąd pomysł aby wrócić do Radomska?

– Zawsze lubiłam podróżować. Ciągnęło mnie w świat. Marzyłam o tym aby nauczyć się języka angielskiego. Wyjeżdżając do Anglii miałam barierę językową. W tej chwili mój angielski jest bardzo kontaktowy. Codziennie się uczę aby podtrzymać jego znajomość. Podróżowanie jest moją pasją. Miałam przyjemność zwiedzić Europę, Amerykę. Widziałam Wielki Kanion Kolorado, Las Vegas. Nikt mi nie odbierze tego co przeżyłam.

Zaraża Pani dobrą energią?

– Tak, odkąd stałam się osobą medialną jest to dla mnie łatwiejsze. Ostatnio na Facebooku napisał do mnie 30- letni mężczyzna na wózku inwalidzkim. Widząc mnie na szklanym ekranie chciał też tak jak ja odbić się od traumy. Utrzymujemy kontakt w miarę moich możliwości czasowych. Dałam mu trochę ciepła, wskazówki, nadzieję na lepsze jutro. Po naszych rozmowach, napisał mi, że po 10-latach na jego twarzy pojawił się uśmiech. To było dla mnie niesamowite. Jestem otwarta aby sprawić, żeby jego życie było radośniejsze.

Jakie plany i marzenia?

– Myślę, że to wszystko co wydarzyło się w moim życiu może być wstępem do kolejnego etapu. Nie wiem na ile telewizja zainteresuje się moją osobą. Rzuciłam w eter hasło, że bardzo chciałabym wystąpić w Tańcu z Gwiazdami. Mając status “gwiazdy” w oczach telewidzów będę się upominać aby zaistnieć w programie. Choć to program z innej telewizji, może TVP wymyśli coś dla seniorów. Kocham taniec, jest nie tylko okazją do wyrażania siebie i swoich emocji, ale też aktywności ruchowej. Tańcząc poddajemy się muzyce i zapominamy o wszystkich troskach. Każdy z nas powinien umieć znaleźć w sobie tą namiastkę zajęć abyśmy mogli być szczęśliwi i cieszyć się życiem. Jestem niepoprawną optymistką i marzycielką. Przeczytałam wiele książek na temat pozytywnego myślenia. Polecam to każdemu bo nie ma rzeczy niemożliwych. Czasami przerabiamy jakąś lekcję. Życie bywa okrutne, ale trzeba wyciągać wnioski. Ja nie mogę pogodzić się ze śmiercią mojego drugiego męża i dziecka, ale życie musi toczyć się dalej.

Jak Pani ocenia program z perspektywy widza?

– Pierwszy odcinek oglądałam z sąsiadami. Szczerze się uśmiałam. Z naszych min, zachowań, zabawnych zdarzeń. Jako uczestniczka z ciekawością oglądam każdy odcinek. Choć oglądam go z innej perspektywy niż widzowie, bo znam te zachowania od kuchni. Mogę zobaczyć co tam spłodziliśmy, zobaczyć wywiady i randki innych uczestników, których wcześniej nie widziałam. To są fajne emocje.

Jest Pani spełniona?

– Czuje się spełniona, choć stawiam sobie nowe wyzwania. Nigdy się nie nudzę. Dużo rozmawiam, mam pełno zajęć, lubię dekorować. Dwa razy w tygodniu chodzę na zajęcia taneczne, uczęszczam do Uniwersytetu Trzeciego Wieku “Wiem Więcej”, zaczęłam chodzić na gimnastykę. Cieszmy się małymi rzeczami. To jest klucz do sukcesu.

Czuje się Pani samotna?

– Bycie samym nie oznacza bycia samotnym. Ja nie czuję się samotna. Mam bardzo wielu przyjaciół. Nie mam partnera, ale mam bardzo wielu wielbicieli. Jestem bardzo ostrożna. Strasznie boję się zaufać mężczyźnie, może to po doświadczeniach z pierwszego małżeństwa. Wylałam już wiele łez i powiedziałam sobie, że nie będę więcej płakać przez mężczyznę. Chcę poznać kogoś małymi krokami. W naszym wieku nie ma już takiego szaleństwa, miłości od pierwszego wejrzenia. Można się podobać i na bazie tego budować relację. Chciałabym już się tylko cieszyć.

W takim razie nie nawiązała Pani relacji z żadnym z uczestników programu?

– Nie zdradzę, o tym dowiecie się w 10 odcinku. Myślę, że widzowie będą zaskakiwani z odcinka na odcinek. Będzie się działo !

Rozmawiała Karolina Majewska

Chcesz być na bieżąco - zainstaluj naszą aplikację na swoim telefonie!

Darmowa aplikacja dostępna do ściągnięcia na Androida, oraz iOS w skelpach Google Play i App Store 
Pokaż więcej

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Back to top button
Puls Radomska

DARMOWY
POGLĄD